Alicante, Królestwo Paelli, Tapas I Daktyli

Alicante wie, czym jest dobra zabawa. Stare miasto pełne jest pubów, kawiarni i barów, które ożywają późną nocą. Latem port i nadmorska promenada zamieniają się w centrum nocnego życia. Tu się nie tylko pije, ale przede wszystkim je. Na pierwszy ogień idą paella i tapas.

Kuchnia jest bez wątpienia jedną ze znaczących atrakcji turystycznych Alicante. Zrozumiecie co, jeśli tylko zapytacie miejscową gospodynię, ile zna przepisów na przygotowanie ryżu, będącego podstawowym składnikiem tutejszych regionalnych potraw. Więcej niż rok ma dni, to pewne.

 Alicante co zobaczyć -> KLIK

Alicante fot. SoShe.pl

Ryż miesza się tu z warzywami, mięsem i rybami. Ryż jada się tu na śniadanie, na obiad i na kolację. Robi się z niego dania wytrawne i słodkie. Jeśli chcecie spróbować czegoś wybitnego, zamówcie w restauracji arroz a banda (ryż z rybami), arroz negro („czarny ryż”, z mątwą) lub arroz al horno (pieczony ryż). Na deser koniecznie arroz con leche czyli ryż z mlekiem. Albo churros z czekoladą, obłędnie słodkie kawałki ciasta smażonego na głębokim oleju. Warto też sięgnąć po daktyle. Właśnie stąd stąd pochodzą najsmaczniejsze hiszpańskie owoce palm daktylowych.

Arroz con leche czyli ryż z mlekiem. Bardzo popularny deser w Hiszpanii, znajdziecie go w każdej restauracji fot. SoShe
Churros często są podawane na śniadanie z gorącą czekoladą lub sprzedawane wprost z ulicy przez przydrożnych handlarzy fot. SoShe
Na Costa Blanca rosną najsmaczniejsze hiszpańskie daktyle fot. SoShe

Nie zapominajcie, że to w Alicante powstała paella, która rozsławiła hiszpańską kuchnię na cały świat. Znam kilka osób, które wybrały się w podróż wyłącznie po ten smak, by pozwolić sobie na luksus spożywania paelli z widokiem na morze. Wcale im się nie dziwię.

Do paelli wrzuca się właściwie wszystko: od warzyw po owoce morza. Je się ją na obiad i ponieważ proces przygotowania jest żmudny, trzeba na nią poczekać do 40 minut. Właśnie po czasie oczekiwania na paellę można poznać dobrą knajpę. Nie dajcie sobie wmówić, że da się ją zrobić w kwadrans.
Jestem pewna, że choć raz zamówicie tu paellę. Nie zapomnijcie przy tym spróbować socarrata, chrupiącego ryżu, który przywiera do dna patelni podczas gotowania potrawy. Miejscowi przekonują, że ma wybitny smak.

Paella, porcja dla dwóch osób fot. SoShe
Arroz nego (arròs negre), czyli czarna paella – popularne hiszpańskie danie swój kolor zawdzięcza kałamarnicy

Wieczory i noce miejscowi, jak wszyscy Hiszpanie, spędzają na pielgrzymkach po barach tapas. Mało jest bowiem rzeczy tak typowo hiszpańskich jak „tapeo”, czyli wędrowanie od baru do baru, aby przy lampce czerwonego wina lub kuflu piwa delektować się małymi przekąskami lub przystawkami. Na ogół stoi się opartym o kontuar baru i wybiera z kontuaru to, na co ma się ochotę: trochę tego, trochę tamtego. Są ryby, owoce morza, pachnące słońcem pomidory i papryki. Oliwki wielkie jak orzechy włoskie, kapary, miejscowe karczochy. 

Każde danie z osobna, albo wszystkie na raz spróbować można na jednym z miejscowych marketów, będących od lat miejscem spotkań kupców sprzedających świeże lokalne produkty i mieszkańców miasta. Co więcej, w ostatnich latach markety stały się ciekawymi atrakcjami turystycznymi, idealnymi miejscami do poznania lokalnej gastronomii. Jednym z ciekawszych tego typu miejsc jest „Gourmet Experience” w El Corte Ingles Department Stores. Miejsce to zdobyło kilka nagród potwierdzających, iż jest to najlepszy bar tapas w Alicante.

Paella w „Gourmet Experience” w El Corte Ingles Department Stores fot. SoShe.pl
Tapas i deser w „Gourmet Experience” w El Corte Ingles Department Stores fot. SoShe
Na deser torrijas, słodkie danie sporządzone ze smażonej bułki fot. SoShe

Jeśli nie tu, to w innym miejscu koniecznie spróbujcie ususzonego tuńczyka, ikry, płatów surowej ryby zalewanych pachnącą oliwą i zmiażdżonymi z czosnkiem pomidorami oraz grillowanych bakłażanów, cukinii i miejscowych serów: mocnych, pachnących. Nie zapomnijcie o winie.

A jeśli przyjdzie wam witać w Hiszpanii Nowy Rok, spróbujcie naśladować miejscowych pielęgnujących zwyczaj jedzenia 12 winogron wraz z wybiciem przez zegary 24 w noc sylwestrową – jedno na każde uderzenie zegara. Witają więc Nowy Rok z ustami pełnymi owoców, bowiem przełknięcie wszystkich w tak krótkim czasie jest niemal niemożliwe. Soczysty rytuał ma gwarantować pomyślność i szczęście. Sto lat temu wymyślili go plantatorzy z Alicante. Zaskoczeni nadzwyczaj obfitymi zbiorami, wpadli na pomysł, jak zwiększyć sprzedaż winogron. Udało się!

Marta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *