Stanęłam na skarpie i oniemiałam. Widok na leniwie płynącą Wisłę był olśniewający. Przemknęło mi przez myśl, że muszę tu wrócić na dłużej. I wróciłam, by bez pośpiechu rozkoszować się atmosferą miasta. Płock potrafi zauroczyć typowo polską, kameralną architekturą i historią. Kto pamięta, że niemal tysiąc lat temu był stolicą Polski?
Płock odkryłam kilka lat temu, przez przypadek. Zamiast mknąć autostradą z Gdańska do Warszawy, postanowiłam poszukać alternatywnej i spokojnej drogi, na której znajdę coś, co mnie urzeknie. Udało się. Zobaczyłam miasto, w którym żyje się bez pośpiechu, zielone i na swój sposób magiczne. Miasto, o którym można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest prowincjonalne. Miasto idealne na weekend dla osób, które zdążyły nasycić się światem i doszły do wniosku, że najwyższy czas odkrywać rodzime strony.
W letnim kurorcie
Oglądając zdjęcia Płocka, na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że to Kazimierz Dolny. Równie pięknie położony, zaskakuje widokami, urokiem i brakiem kompleksów, choć nie poraża rozmiarami. To właśnie nadwiślańskie umiejscowienie jest jednym z największych atutów Płocka. Nabrzeże z plażą, przystanią dla żaglówek, krzykiem mew i barami, w których serwowana jest smażona ryba z frytkami w sezonie przypomina nadmorski kurort. Ale kiedy patrzy się na ten obrazek z góry, wydaje się, że miasto niespodziewanie kończy się stromą skarpą. Na horyzoncie widać tylko błękit Wisły, biel nadwiślańskiej plaży i zieleń sięgających po horyzont lasów Pojezierza Gostyńskiego. W pogodne dni z takim widokiem relaksują się miejscowi i turyści. Starsi przysiadają na ławeczkach, by popatrzeć na wodę, młodsi szaleją w parkowych alejkach na rowerach i deskorolkach. Trasę spacerową nad Wisłą i deptak w latach 1960-1965 projektował naczelny architekt Płocka, Stanisław Staszewski, czyli tata Kazika.
Szeroka wstęga rzeki nadaje miastu niepowtarzalnego klimatu, a biegnące równolegle do nurtu rzeki molo na niej usytuowane, jest jedyną tego typu budowlą w Europie. Stoi w miejscu, w którym swoją przygodę z podróżami rozpoczął Tony Halik, kiedy w wieku czternastu lat popłynął jako flisak na tratwie z Płocka do granic Wolnego Miasta Gdańska. Podróż, na którą wybrał się bez zgody ojca, zakończyła się nagle – został zatrzymany przez Straż Graniczną i szybko odeskortowany z powrotem do Płocka.
Poszukiwanie śladów Tony Halika może się stać niezłą przygodą, podobnie jak tego, co pozostawiła po sobie w Płocku Mira Zimińska-Sygietyńska, współzałożycielka zespołu „Mazowsze”.
Stolica Władysława
Ci, którzy pamiętają miasto sprzed lat, mówią zgodnym chórem, że wypiękniało. To już nie tylko kominy, Petrochemia i industrialne klimaty. I choć wielkiego najazdu turystów raczej nie widać, już teraz zatrzymują się w tu wycieczki podążające śladami początków państwa polskiego. Zapewne to ci, którym wymienienie wszystkich stolic Polski nie przysparza zbyt wielu kłopotów. Każdy jak z nut recytuje, że były to Gniezno, Kraków i Warszawa. Ale czy tylko?
W długich i burzliwych dziejach Polski władza zmieniała swoją siedzibę wielokrotnie. Zawitała też do Płocka. Kiedy Mazowsze przyłączone zostało do powstającego państwa polskiego, na Wzgórzu Tumskim wzniesiono drewniany gród, który wkrótce przekształcono w rezydencję godną władców kraju, a Płock, jedno z najstarszych miast Mazowsza, stał się na sześćdziesiąt trzy lata stolicą Polski. To stąd rządził krajem książę Władysław Herman (który nobilitował Płock do rangi stolicy Polski) i jego syn, Bolesław Krzywousty. Płock był ich ulubioną rezydencją. Pamiątką po władcach jest dziś tu to, czym na ogół szczycą się wielkie metropolie – zbiory monarszych insygniów.
Na dłuższą chwilę uwagi zasługuje dwuwieżowa XII-wieczna katedra Wniebowzięcia NMP z grobami królów Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego, kilkunastu książąt oraz kopią słynnych drzwi płockich, starszych od drzwi gnieźnieńskich (oryginalne, XII-wieczne znajdują się dziś w soborze w Nowogrodzie Wielkim na Rusi). Jest jeszcze znajdujący się na przedniej ścianie królewskiego grobowca alabastrowy piastowski orzeł, który stał się wzorcem powojennego godła Polski.
Katedra jest najważniejszym zabytkiem Płocka, jedną z pięciu najstarszych w kraju bazylik i jedną z trzech, gdzie spoczywają dawni władcy Polski. Jest strażnikiem długiej historii miasta. Jej bryła, choć wielokrotnie poprawiana, zbudowana na zgliszczach romańskiego kościoła z 1144 roku, zachwyca położeniem, zaskakuje lekkością, architekturą i wystrojem. Chodząc po jej bogato zdobionym wnętrzu, ciągle można dostrzec pierwotne romańskie elementy jej architektury.
Wart uwagi jest też skarbiec, czyli wystawa drogocennych przedmiotów. Znajduje się tuż obok bazyliki, w budynku pozostałym z dawnego zamku książęcego, w Muzeum Diecezjalnym. Zebrane tu przedmioty są niemymi świadkami dawnej potęgi miasta, wśród nich szaty liturgiczne, relikwiarze, czy kielich księcia Konrada Mazowieckiego z ok. 1240 r.
Miasto „naj”
Z dzisiejszej perspektywy okres, w jakim Płock był stolicą Polski uznać można za krótki. Wystarczyło to jednak, by na zawsze zapisał się na kartach historii jako jedno z najistotniejszych miast dla kraju.
Serce prastarego Płocka, miasta stołecznego, siedziby książąt i biskupów, bije niezmiennie na Wzgórzu Tumskim, przeglądającym się w szeroko rozlanej w dole Wiśle. Na skarpie nad rzeką stoi pomnik Bolesława Krzywoustego, władcy Polski. Taras jest wyśmienitym punktem widokowym. Widać stąd wieże katedry, wybudowany w latach 60. amfiteatr, wciśnięty w zbocze na którym niegdyś biskupi uprawiali winorośle.
Gdyby zrobić w Polsce konkurs na poszukiwanie najstarszych pamiątek z przeszłości, Płock wygrałby w przedbiegach. Znajdziemy tu choćby czworokątną budowlę (nazywana też palatium) z początku XII wieku, wkomponowaną częściowo w mury gotyckiego zamku. Ten niewielki budynek powstał między innymi z płaskich cegieł, jednych z najstarszych, jakie odnaleziono w naszym kraju. W pobliżu dawnej synagogi znajduje się świątynia mariawitów, jedynej mniejszości wyznaniowej na świecie, która ma polskie korzenie. To też jedyna mariawicka katedra w całej Polsce i najważniejsza świątynia Kościoła Starokatolickiego Mariawitów.
Czy nocnik może być dziełem sztuki?
Sporo inwestuje się tu w kulturę. Jest kilka festiwali, na które wpada młodzież z całego kraju. Nie tylko muzycznych imprez zazdroszczą Płockowi inne miasta. Jest tu jeszcze aktywna orkiestra symfoniczna, ogród zoologiczny i kino studyjne. Miłośnicy kina mogą zresztą zabawić się tu w szukanie filmowych tropów. W Płocku kręcono między innymi „Stawkę większą niż życie”, „Pana Kleksa w kosmosie” i „Szatana z siódmej klasy”, a pobliżu miasta cumował statek z Rejsu.
Chlubą miasta jest największa w Polsce, licząca ponad 10 tysięcy eksponatów, kolekcja secesji zebrana w Muzeum Mazowieckim. To najstarsze polskie muzeum, powstałe jeszcze w 1821 roku, posiadające zbiory historyczne, numizmatyczne, artystyczne, archeologiczne i etnograficzne, również imponującą kolekcję art déco. Wizyta w stylowej kamienicy przy ulicy Tumskiej, przy reprezentacyjnym deptaku, jest obowiązkiem dla każdego wielbiciela Wyspiańskiego, Wyczółkowskiego, Malczewskiego, ćmielowskiej i miśnieńskiej porcelany. I dla tych, którzy są ciekawi, czy nocnik może być dziełem sztuki i co to były prawidła do rękawiczek.
Między Muzeum Mazowieckim a Novym Kinem „Przedwiośnie”, trzy lata temu stanął pomnik Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej, aktorki, reżyserki i długoletniej dyrektorki zespołu pieśni i tańca „Mazowsze”. Jedna z najsłynniejszych płocczanek idzie ulicą z parasolką i bukietem kwiatów. Każdego dnia spotyka swych fanów.
Warte wizyty jest również Muzeum Żydów Mazowieckich funkcjonujące synagodze (jednej z nielicznych zachowanych na Mazowszu), wybudowanej ok. 1810 r. i nazywanej dawniej Małą Synagogą.
Stare jak nowe
Płock kusi atmosferą miasta świadomego własnej wartości. Niewielkiego, ale dumnego z tradycji. W centrum wokół prostokątnego placu wznoszą się tynkowane na biało i kremowo urocze kamieniczki z XVIII i XIX wieku. Niektórym z nich warto przyjrzeć się dokładniej, zaskakują detalami, secesyjnymi ornamentami. Najstarsza i najważniejsza dzielnica miasta serwuje też wspaniałe zaułki i puste przestrzenie. Środek rynku zarezerwowały sobie zegar słoneczny, ozdobne ujęcie wody i fontanna. Latem kolorytu dodają miastu restauracyjne ogródki z parasolami i kwiaty, których tu naprawdę dużo. Zapewne równie barwnie było w XIII wieku, kiedy w trzytysięcznym Płocku działało aż 27 karczm.
Na Starym Rynku budynki mają swoją historię. Pod numerem 14 stoi Dom Anioła Stróża. Jego sława związana jest z błogosławioną Faustyną Kowalską, zakonnicą beatyfikowaną 8 lat temu przez Jana Pawła II. To właśnie tutaj, w 1931 roku, siostra Faustyna miała swoje pierwsze objawienia.
Z daleka widać ratusz, klasycystyczny budynek wbudowany pomiędzy dwie kamienice, zamykając rynek od zachodu, ozdobiony wieżą zegarową. Codziennie w południe z wieży ratuszowej grany jest na żywo hejnał, który niczym nie ustępuje krakowskiemu. Tuż po nim odgrywana jest scena pasowania na rycerza Bolesława Krzywoustego przez Władysława Hermana. Czy może być coś bardziej zakorzenionego w polskiej tradycji?
Wspomnień tu wiele, jednak Płock idzie z duchem czasu. Szare mury, zaniedbane budynki i ponure dziedzińce ożywione zostały pracami artystów polskiego street artu. W podupadłe kamienice umiejętnie tchnęli ducha nowoczesności. W centrum miasta na murale można natknąć się niemal co krok. Pierwszy powstał w 2003 roku, od tego czasu trwa wielkie malowanie.
Zapatrzony w Wisłę
Tony Halik uczęszczał do słynnej Małachowianki, najstarszej szkoły w Polsce i jednej z najstarszych szkół w Europie, istniejącej nieprzerwanie w tym samym miejscu od 1180 roku. Zachował się tu zapis wspomnień gimnazjalnych kolegów Halika: „Był niezwykły, wrażliwy i ruchliwy jak diabeł, trudno go było zatrzymać w jednym miejscu” albo „Stale siedział nad atlasem, nad mapami, przy pomocy czerwonych nitek i szpilek wyznaczał sobie trasy przyszłych podróży”.
Niezwykły jest też Płock. To miasto do natychmiastowego pokochania, choć trzeba czasu, żeby odkryć wszystkie jego oblicza. Zapatrzony w Wisłę, oddalony od pędu głównych dróg i nerwowości metropolii, wpływa na gości kojąco. Jeśli zostaniecie tu do zmroku, zobaczycie jedną z najbardziej efektownych w Europie świetlnych iluminacji mostu. Podświetlony trzema kolorami: żółtym, niebieskim i czerwonym (w kolory nawiązujące do barw flagi miejskiej Płocka) jest rozświetlony na długości aż 690 metrów. Po takim widoku trudno zasnąć.
Marta
Tekst ukazał się w miesięczniku Poznaj Świat
Cześć! Jestem Weronika i chciałbym przywitać Was na moim blogu. Jestem fanatyczką dbania o urodę i stylizację, więc głównie piszę o tym. Sporo również mówię o radzeniu sobie w związkach. Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej 🙂